Ręce wyrastają z ciała jak gałęzie z drzewa. Im prościej drzewo urosło, im jest mocniej ukorzenione, tym więcej siły i gracji przejawia się w gałęziach, tym więcej zajmują należnej im przestrzeni.
Ręce znajdują się blisko głowy i serca, bo obojgu im służą. Z mózgiem łączy je intymna zażyłość. Prawa ręka jest w służbie lewej półkuli, lewą rządzi prawa część mózgu.
U praworęcznych ludzi lewa półkula to intelekt, racjonalne, liniowe myślenie, umiejętności i sprawności. Dlatego prawa ręka tak wiele potrafi. Prawa półkula odpowiada za emocje, intuicję, twórcze i przestrzenne myślenie. Dlatego lewa ręka bywa taka niezdarna, ale za to delikatniejsza i wrażliwsza od prawej.
U leworęcznych jest dokładnie odwrotnie i nic się tutaj nie da zmienić. Wszelkie próby zmuszania leworęcznych dzieci do posługiwania się prawą ręką spowodować mogą jedynie chaos i zamieszanie w umyśle dziecka. To tak jakby praworęcznemu cieśli kazać ciosać i wbijać gwoździe lewą ręką albo malarzowi zlecić prowadzenie księgowości. Niepotrzebna strata czasu, energii i przyrodzonych talentów. Prawa półkula nigdy nie zrobi lepiej tego, co jest specjalnością lewej, a lewa nigdy nie prześcignie prawej w tym, w czym ona jest mistrzem. Lepiej się w to nie wtrącać i pozwolić dziecku być takim, jakie się urodziło. Zaoszczędzimy mu niepotrzebnego cierpienia i nie zubożymy życiowych możliwości.
Ale – jak już zostało powiedziane – ręce służą nie tylko głowie, lecz także sercu. Wyrażają wszystko, co się naszemu sercu przydarzyło i na co je stać. I tak – zranionego serca ręce będą bronić, krzyżując się często na piersiach i trzymając ludzi na dystans. Serce głęboko ugodzone zdradą i wzgardą sprawi, że ręce opadną bezwiednie w beznadziejnej rozpaczy.
Gdy sercu poskąpiono troski, ciepła i szacunku, ręce będą gorączkowo sięgać po wszystko – wiecznie nienasycone, zimne i chciwe. Gdy na skutek zatrucia przemocą, cynizmem i nienawiścią serce zamienia się w kamień, ręce sztywnieją i twardnieją wraz z nim, zawsze gotowe do walki, sieją wokół chaos i zniszczenie.
Ale serce dziecka, które doświadczyło choćby odrobiny miłości i szacunku, któremu pozwolono bezpiecznie kochać, znajdzie w sobie dość siły, wiary i nadziei, aby ufnie i szeroko unieść i otworzyć ramiona, by mogły innym dawać ciepło, radość i otuchę, a także brać od tych, którzy dawać potrafią. Ręce poznają i tworzą świat. Jeśli dziecko nie było „bite po łapach” z byle powodu, a jego ręce nie były zawstydzane i powstrzymywane rodzicielskim: „zostaw, nie ruszaj, nie dotykaj, pobrudzisz się, coś sobie zrobisz, nie potrafisz, daj, ja to zrobię lepiej” – to staną się żywe, śmiałe i sprawcze.
Słuchając spokojnego umysłu i ufnego serca, będą zdolne tworzyć piękno, ład i spokój. Wreszcie ręce to nasz dowód tożsamości, który świadczy o nas i za nas.
Rzeźbione siecią bruzd, ornamentów i tajemniczych znaków dłonie są jedyne i niepowtarzalne na całą wieczność. Składają podpisy i przysięgi, noszą insygnia władzy, urzędów i dziedzictwa. Unoszą noworodki i zamykają oczy zmarłym, a od czasu do czasu łączą się razem w pokornym geście modlitwy, przekraczającym lewe, prawe oraz wszelkie inne rozróżnienia.
Wojciech Eichelberger „Ciałko”