Artykuły, Poczytaj

Współczucie i gniew

Wojna w Ukrainie spowodowała gremialną ucieczkę jej mieszkańców. Miliony ludzi znalazły się w Polsce, by ratować życie, ale nadal trwają w wielkiej niepewności o przyszłość i w strachu o los bliskich, którzy w Ukrainie zostali. Daliśmy im schronienie w naszych domach, jak bliskim krewnym w potrzebie. To pięknie i dobrze. Ale trzeba wiedzieć, jak zachowywać się wobec tak ciężko doświadczonych gości, jak reagować na ich zachowania, na co zwracać szczególną uwagę.

Otóż, warto wiedzieć, że ofiary katastrof tak potężnych jak wojna, najczęściej znajdują się zarazem w stanie szoku i żałoby. To sytuacja, w której nie możemy wymagać od nich zbyt wiele. Trzeba im pozwolić ochłonąć po tym, co ich spotkało i czego byli świadkami. Nie są w stanie od razu podejmować pracy czy innych działań adaptujących ich do trudnej sytuacji emigracyjnej.  Czasami nie potrafią nawet zadbać o swoje podstawowe potrzeby, nie odczuwają głodu, nie odczuwają pragnienia, nic nie czują, bo ich emocje znajdują się w stanie zamrożenia. Potrzebują dużo uwagi, dużo ciepła, dużo wsparcia. W niektórych wypadkach może to potrwać nawet więcej niż miesiąc, zanim będę mogli sprostać wymaganiom tego nieoczekiwanego, wymuszonego wygnania.

Ludzi w tym stanie nie powinniśmy też pytać o sytuację w Ukrainie i o uczucia z tym związane. Ich stan psychiczny spełnia bowiem na tym etapie rolę obrony przed nadmiernym cierpieniem, świadczy o tym, że potrzebują odciąć się od koszmarnych wspomnień i przeżyć, by utrzymać się w równowadze psychicznej – nie rozpaść się. Dopominanie się o relacje z wojny i wszelkie próby penetrowania psychiki tych osób są na tym etapie niewłaściwe i szkodliwe. Przyjdzie czas, że przybysze wzmocnią się na tyle, by móc otworzyć się na swoje dramatyczne wspomnienia i ból z nimi związany. Wtedy zaczną mówić. Będzie to kolejna faza ich dochodzenia do siebie; trudna, ale przynosząca ulgę faza wyrażenia i odreagowania rozpaczy, gniewu, smutku i bólu. Wtedy w ich zachowaniu w pełni odzwierciedli się koszmar i szaleństwo wojny. Oby nam wystarczyło wtedy odwagi i psychicznej pojemności, by przyjąć ich uczucia – bez uciszania i pocieszania.

Dajemy naszym gościom dom, środki do życia, czas i uwagę. Odruchowo oczekujemy za to wdzięczności. Jednak w tej sprawie dobrze jest uzbroić się w cierpliwość. Na wdzięczność z pewnością przyjdzie czas i warto na nią cierpliwie poczekać, aż sama z siebie, nieponaglana się pojawi. Tym bardziej, że – szczególnie u straumatyzowanych małych dzieci – zdarza się tak, że przebywanie w naszym gościnnym domu, a nawet sam nasz widok powoduje krzyk i ucieczkę, lęk przed zdjęciem butów, czy rozpakowaniem swoich rzeczy. I tutaj też przede wszystkim musimy kierować się empatią i zrozumieniem – pamiętać, że te dzieci są w szoku po wielodniowym przebywaniu w schronie, czy też po wielu bezsennych nocach, bo ich sen przerywały alarmy lotnicze. Dlatego nie są w stanie uwierzyć, że znalazły się w bezpiecznej sytuacji. Długo potrzebować będą cierpliwej troski, utulenia, a nade wszystko spokoju umysłu tych, którzy się nimi opiekują. Trzeba umieć zachowywać się wobec nich tak, jak współczujący, cierpliwi i spokojni rodzice zachowują się wobec dziecka, które choć przytulone i kołysane, krzyczy i wyrywa się, bo nadal owładnięte jest przez koszmarny sen.

Jednak o spokój naszych opiekuńczych serc wcale nie jest łatwo. Choć nie możemy porównywać naszych odczuć z tymi, które są udziałem wojennych uchodźców, to śledząc doniesienia zza naszej wschodniej granicy możemy być przerażeni wizją rozlania się wojny na kolejne kraje – w tym na Polskę. Warto wiedzieć co robić, aby nie rozkręcać wojny w naszych sercach i umysłach.

Skutecznym na to sposobem jest postępowanie zgodne z zasadą: Nie chcesz wojny – czyń pokój.  A to oznacza zaangażowane działanie, lecz nacechowane spokojem, współczuciem i miłością. W praktyce sprowadza się to do częstego używania wobec innych i wobec siebie, czyniących pokój słów: przepraszam, dziękuję, wybaczam, wybacz mi, kocham. Dzięki temu w naszej osobistej strefie wpływu tworzyć będziemy mikro-świat wolny od lęku, chciwości i nienawiści. A tylko suma wielu takich działań, gdy osiągnie masę krytyczną, może postawić tamę eskalacji wojny. Bo to nic innego niż lęk, chciwość i nienawiść są zarazem zarzewiem wojny jak i koszmarnym jej pokłosiem – nieuchronnie rodzącym gdzieś kiedyś nową wojnę.

Więc mimo dziejącej się tuż obok tragedii warto utrzymać w sercach nadzieję pokoju, a w umysłach optymistyczną wizję dobrego świata, wolnego od chciwości, lęku i nienawiści. W przeciwnym razie będziemy dostarczać dziejącej się wojnie emocjonalnego i energetycznego paliwa. Zdajmy sobie sprawę z tego, ile małych i dużych wojen w naszym życiu spowodowaliśmy, w ilu braliśmy i nadal bierzemy udział – i że to nasze emocjonalne deficyty i zaślepienie, psychiczna i duchowa niedojrzałość dawały początek tym tragicznie niepotrzebnym, tak trudnym do ugaszenia konfliktom.

Ta wojna budzi zrozumiały gniew. Gniew tym większy, że zdumiewa swoimi żałosnymi, obłędnymi motywami i celami – w imię których rozlewa się po Ukrainie okrucieństwo, destrukcja i zagłada tysięcy nieodżałowanych żyć, a pokój świata został poważnie zagrożony. Ale jeśli pragniemy zakończyć tę wojnę, to poprzestańmy na gniewie zwanym gniewem słusznym, czyli takim, który potrafi nienawidzić grzechu, lecz… kochać grzesznika. To pomoże nam nie dać się uwieść ślepej nienawiści zarówno do nieszczęsnych inicjatorów tej tragedii jak i milionów tych, którzy ich wspierają. Warto o to zawalczyć nie tylko dlatego, że nienawiść podsyca wojnę i karmi jej demonicznych sprawców, utwierdzając ich w poczuciu słuszności swojej obłędnej misji. Przede wszystkim  dlatego, że ta nienawiść zbyt  łatwo odwraca naszą uwagę od nader niewygodnego przeczucia, że być może różnimy się od inicjatorów tego szaleństwa  jedynie tym, że oni  – w nieporównywalnie większej skali, przy pomocy nieporównywalnie większych środków, odurzeni własną monstrualną hipokryzj[TE1] ą – w istocie działają w imię tych samych wartości i celów, które napędzają mrówcze wysiłki większości z nas i całą naszą schorowaną cywilizację. 


 [TE1]