Za miękką i niewinną zasłoną warg kryje się zaskakująco obszerna i głęboka jama, okolona twardymi i groźnymi zębami, w której panoszy się szybki i wszechstronny, mięsisty wyrostek zwany językiem. Na to, co znajduje się w środku ust, brakuje ładnej i precyzyjnej nazwy obejmującej wszystkie detale. Język i zęby nie zaliczają się do ust – znajdują się w ustach. Ale jak już ustaliliśmy, język należy do szyi. Gdzie się więc kończy szyja i zaczynają usta – nie wiadomo. Dzielenie ciała na fragmenty okazuje się raz jeszcze umowne i niedoskonałe. W każdym razie to, co nazywamy ustami, jest bardzo ważnym i szczególnym urządzeniem naszego ciała.
To główna i jedyna brama wjazdowa, przez którą kilka razy dziennie do wnętrza organizmu transportowane są ogromne ilości płynów i pożywienia, budulca i energii. Strzeże jej dwóch dzielnych i niezawodnych strażników. Jeden nazywa się Węch, a drugi Smak. To oni decydują o tym, co zostanie wpuszczone do środka, a co nie. Jeśli któremuś z nich coś się nie spodoba, natychmiast uruchamia alarm. Nieproszony gość zostaje brutalnie wykrztuszony i wypluty, a bramę szczelnie zagradza zapora z twardych jak stal zębów. Gdyby Węch i Smak się zagapili albo pomylili, to mają jeszcze w odwodzie tajnego współpracownika, którego imienia lepiej nie wymieniać, zdolnego wyrzucić intruzów i wrogów nawet z głębi żołądka.
Jest rzeczą oczywistą, że nikomu nie wolno utrudniać Strażnikom Głównej Bramy wykonywania ich obowiązków i wymuszeniem lub przekupstwem doprowadzać do tego, że do środka wpuszczane jest to, czyje prawo Strażnicy zakwestionowali. Chodzi o zmuszanie do jedzenia, oduczanie wymiotowania, otwieranie na siłę i bez pozwolenia ust i temu podobne praktyki. Takie postępowanie rujnuje poczucie autonomii naszego dziecka i jego zdolność do obrony zarówno granic swego ciała, jak i suwerenności swego umysłu. Pomniejsza zdolność do kierowania się w swoim życiu poczuciem godności i honoru. Instaluje w dziecku predyspozycję do wchodzenia w rolę ofiary. Osłabia czujność i poczucie odpowiedzialności Strażników, którzy będą wpuszczać do środka byle kogo i byle co, zdeprawowani i zdemoralizowani. Utracie kontroli nad Bramą nieodłącznie towarzyszy poczucie bycia zgwałconym, głębokiego upokorzenia i utraty szacunku dla siebie. Bramy ust nie wolno nikomu forsować siłą. Szczególnie, gdy jest się osobą obdarzoną przez dziecko zaufaniem. Podstęp lub gwałt popełniony przez zaufanych i kochanych to druzgocące doświadczenie zdrady powodujące utratę zaufania do ludzi.
W okolicach Bramy Ust należy się zachowywać tak jak u wrót bardzo ważnej świątyni, gdzie mogą wejść tylko zaufani, nieskazitelni i potrafiący się znaleźć. O wszystko pytać, czy można, zachowywać się taktownie, dyskretnie, z atencją. Używać takich zapomnianych już prawie słów, jak „proszę”, „przepraszam”, „dziękuję”. Nie przypadkiem z całego bogactwa cudownych urządzeń naszego ciała to usta właśnie zostały uznane za miejsce właściwe do przyjmowania sakramentów.
Delikatność warg, wrażliwość języka, specyficzna intymność przestrzeni ust predestynują je do wyrażania i przeżywania otwartej, miłosnej i pełnej zachwytu relacji ze światem, zapoczątkowanej kiedyś rozkosznym ssaniem matczynej piersi. Nasz ustny, jak by powiedzieli psychologowie – oralny, wymiar kontaktu ze światem ma też swój, z pozoru zaskakujący, aspekt miłosnej agresji związanej z zębami. Czasami aż chciałoby się coś schrupać i pochłonąć z wielkiej miłości, bezsilnej i bezradnej wobec poczucia oddzielenia od ukochanego obiektu. Trzeba z tym uważać, żeby nie przestraszyć dziecka wizją bycia z powrotem pochłoniętym przez matkę, z której wnętrza się dopiero co wydostało. Ale to tak bliskie sąsiedztwo miękkich, kochających warg i groźnych, ostrych zębów jest symptomatyczne i ważne z jednego jeszcze powodu. Wyraża i potwierdza starą jak świat, ale zapominaną często zasadę mówiącą o tym, że trzeba umieć mówić NIE, aby móc naprawdę powiedzieć TAK. Aby odważyć się prawdziwie kochać, trzeba umieć się obronić.
Wojciech Eichelberger „Ciałko”